Motywacyjny kop
Są takie dni, na szczęście bardziej tylko chwile, kiedy nie chce się niczego. Nie chce się jechać, nie chce się robić zdjęć, nie chce się pisać, nie chce się być tu i teraz. Wszystko zaczyna przerastać i zastanawiasz się co tu w ogóle robisz? Po co to wszystko?
Ostatnio miałam takie chwile. Chwile zwątpienia. Ruta ząbkuje, czasem gorączkuje, generalnie jest nieznośna. Kajtek wkurza się na nią jak płacze w przyczepce, a może po prostu to on ma zły humor i daje do wiwatu. Niemniej jednak czasem po prostu przydałaby się pomoc babci, chwila spokoju z Kajtkiem w przedszkolu. A tu 100 % razem. Dzień i noc. Chwilę wytchnienia daje jazda na rowerze, ale ileż można. Dodatkowo jeszcze ten blog. Pisanie w notesie (to akurat bez problemu), przewijanie pieluszki, wklepywanie tego na komputer, przygotowanie obiadu, wybór zdjęć, gra w dinozaurowego „Piotrusia”, ładowanie ich na serwer, usypianie Rutki, poszukiwanie internetu, karmienie Ruty, publikacja. Tak to mniej więcej wygląda. Czasem jest łatwiej, czasem gorzej. Ostatnio było gorzej. Aż tu nagle, siedząc nad oceanem dostaję motywacyjnego kopa. Anka z Rodziny bez Granic zrobiła swój subiektywny przegląd blogów podróżujących z dzieciakami. Ranking jak ranking, ale nam dostało się drugie miejsce. Wyróżnienie to nie lada, szczególnie od dziennikarki, blogerki, podróżniczki, mamy. Od osoby, z którą wywiad przeczytany z Kajtkiem w brzuchu udowodnił mi, że moje marzenie o podróżowaniu z dziećmi jest jak najbardziej możliwe. To był wywiad po ich pierwszej podróży z małą Hanią, wokół morza Czarnego, pamiętacie to jeszcze? Tak trochę przez nią jestem tu i teraz i właśnie w chwili zwątpienia dostaję od niej motywacyjnego kopa, tę energię, którą mogą dać tylko ludzie. Dzięki Aniu.
Mam świadomość, że nasz blog jest daleki od doskonałości, ba nawet od czytelności. Stanęliśmy na własnych nogach, opuszczając Peron4, na dwa tygodnie przed wyjazdem do Maroka. Nie wszystko wygląda tak jak byśmy chcieli, ale bardziej jesteśmy jednak osobami jeżdżącymi, niż blogerami, więc skupiamy się na drodze. Czas na poprawę czytelności bloga pewnie jeszcze przyjdzie. A może macie jakieś sugestie, co i jak powinno wyglądać, a bardziej jakie treści chcielibyście znaleźć na kajtostany.pl.
Na deser krótka kajtostanowa anegdotka:
Kajtek: Mamo, a wiesz, że są kropki pl i kropki org? To są ekosystemy kropkowe.
Ojej, podziwiam, przy ząbkowaniu jeszcze masz siłę pisać. Wiesz, ja mam taki system, że jak gdzieś jedziemy, to relację robię dopiero po powrocie. Albo po dłuższym czasie. Nie ma sensu się zarzynać. Nie jesteś niewolnikiem czytelników i nic się nie stanie, jak o czymś przeczytają miesiąc później. 🙂
Trafiłam na waszego bloga przypadkiem. Szukając informacji o podróżach rowerowych z dziećmi. My z mężem przerzucamy się na rower, dzieci małe, a my góry. Niestety w góry trochę ciężko, więc rower. Ale… z dziećmi? Jak? I znalazłam Was i już wiem jak! Cieszę się że jesteście, śledzę waszą podróż.
A mnie ulżyło, że jednak Wy też macie chwile zwątpienia! Ale właśnie Wasza odwaga zmierzania się z trudnościami (a nie-chcenie-się-niczego jest dla mnie jedną z największych) jest tak bardzo godna podziwu. Blog uważam za świetny, artykuły czytam z wielką przyjemnością i podziwiam, że mimo wszelkich niedogodności udaje Wam się tak zgrabnie uczesać myśli. Jeszcze wczoraj powiedziałabym, że brakuje mi tu chwil zwątpienia właśnie, ale na szczęście w końcu się pojawiły 😉
Ściskamy mocno z zaśnieżonego osiedla!
O’Keje
PS. Aha, wnioskuję jeszcze o uzupełnienie treści informacjami o postępach Rutki – próbuje już samodzielnego przemieszczania się, czy może przyjęła jednoślad za naturalny dla człowieka środek lokomocji i czeka aż jej koła wyrosną?:)
Nadludzie! Podziwiam!
[…] Polecam wpis: Motywacyjny kop […]
Uwielbiam naszą stronę i wpisy! Ja z kolei pierwsze inspiracje i wiele cennych wskazówek (na przyszłość 🙂 nie mam jeszcze dzieci) czerpię z Waszego bloga. Fajnie wiedzieć, że można sobie poradzić i połączyć takie marzenia jak wychowywanie dzieci i jazda na rowerze! 🙂 Piszcie jak najwięcej! 🙂