Decyzja o zmianie przyczepki pojawiła się zaraz po tym, jak pewne okazały się przypuszczenia o powiększających się Kajtostanach. Nasz stary Instep nie pociągnie dwójki, bo chociaż jest wersją dwuosobową, to nie nadaje się do przewozu niemowlaków. Dodatkowo poprzednie wyjazdy dały mocno w kość przyczepce, która przeznaczona jest raczej na parkowe alejki w słoneczny weekend niż na dłuższy wyjazd przez drogi, dróżki i bezdroża.
W celu znalezienia idealnej karoty dla dwojga, zaczęliśmy zagłębiać się w bezdenną czeluść Internetu. Informacji niby sporo. Przyczepki rowerowe powoli przestawały być niczym UFO, ktoś je w końcu zauważył. Jednak większość informacji to opisy producentów i recenzje przypominające raczej prospekty reklamowe niż rzetelne testy czegoś, co powinno sprawdzić się w dłuższej trasie. Byliśmy w dobrej sytuacji, ponieważ wiedzieliśmy czego chcemy po zajechaniu starej karoty. Postawiliśmy na Nordic Cab. I co z tego wszystkiego wyszło?
Stawiam na Nordic Cab, czyli czego szukają Kajtostany?
Pamiętacie może nasz subiektywny przewodnik po przyczepkach? Od tego czasu minęły prawie 2 lata a u mnie niewiele zmieniło się pod względem wymagań wobec przyczepy. Ma być pancerna jak Potiomkin, ma być niezatapialna jak Titanic, ma przetrwać długi wyjazd, ma przetrwać ciężki żywot Kajtostanowego ekwipunku. A wierzcie mi, z nami nie ma lekko. Największym problemem Instepa (tak dalej będę określał starą przyczepkę) była przemakalność. Radziliśmy sobie z tym w najróżniejszy sposób, ale i tak udawało się głównie dzięki temu, że aura nam sprzyjała. Ależ ile można? Przez kilka miesięcy w trakcie Zimowania na pewno nas zleje, przywita nas poranna rosa lub przytłoczy wilgoć znad Oceanu. Toteż przyczepa musi być nieprzemakalna. Nieprzemakalna przez duże N. W tym przypadku nie szliśmy w półśrodki. Zastanawiając się nad Croozerami zasięgnęliśmy kilku opinii, w których pojawiły się stwierdzenia typu „nasz Croozer nie przemaka. Tylko czasem jak się jedzie dłużej po deszczu to nóżki dziecka są lekko mokre.” Dla nas było już jasne. Croozer odpada. Jak po godzinie w deszczy „nóżki” są mokre, to po całym dniu w deszczu suche nic nie zostanie. O Chariotach (teraz Thule) nie słyszeliśmy, żeby przemakały ale nigdzie też nie trafiliśmy na informacje, że nie przemakają po całym dniu w deszczu. Punkt dla nich. Nam w dalszym ciągu było mało. Chcieliśmy by przyczepka była niczym amfibia. W końcu na wyjazd bierzemy pelerynę i sakwy Crosso z serii Dry, którym nie straszna jest woda. W związku z czym przyczepa musi być na podobnym poziomie wodoszczelności. Jesteśmy przecież odpowiedzialnymi rodzicami, co nie? I wtedy pojawił się Nordic Cab z… plastikowym dnem. Nie licząc jednego modelu Burleya jest to chyba jedyna przyczepa z takim rozwiązaniem! Pojawił się mocny kandydat na naszej liście. Nieprzemakalność od spodu mieliśmy już opanowaną. Została górna. Każdy producent zapewnia, że jego karota jest deszczoodporna. Nie czarujmy się. Jeżeli coś jest jedynie materiałem, to nie ma prawa w końcu nie puścić wody. Rozwiązanie to znów plastik bądź guma. Na przeciw takiemu argumentowi producenci zaoferowali pokrowce przeciwdeszczowe.
Jak widać koncepcja ochrony przeciwdeszczowej jest różna w zależności od producenta. Nam najbardziej spodobał się pełny pokrowiec. Z biegiem lat materiał przeciera się, bądź w inny sposób traci swoje wodoodporne właściwości i gdzieś zacznie puszczać. Tylko jak w takim kokonie oddychać? Na szczęście pokrowiec nie sprawia, że dzieciaki są hermetycznie zapakowane. Zawsze coś gdzieś odstaje pozwalając na cyrkulację powietrza wewnątrz. Dodatkowo w tylnej części pokrowca oferowanego przez Nordic Cab znajdują się otwory wentylacyjne. Podobne ma także plastikowe dno na krawędziach, z boków, o czym przekonaliśmy się podczas prób wodoodpornościowych. Ku naszemu zdziwieniu po przejechaniu przez fontannę zobaczyliśmy, że w środku jest trochę wody. Głowiliśmy się przez chwilę, aż wpadliśmy na trop, prowadzący do wentylacji w dnie przyczepy. No tak, musiało się tamtędy wlać, skoro deszcz „padał” od dołu. Na szczęście takie warunki panują chyba wyłącznie na Islandii bądź w Patagonii, więc nie martwiliśmy się na zapas.
Mając już jeżdżącą amfibię zaczęliśmy myśleć jakie są możliwości przewożenia dwójki dzieci, w tym niemowlaka. Znów zaczęły się podchody internetowe i rozważania nad tym, co jest dobre a co złe. Ogólna tendencją było pisanie, że najmłodsze dzieci nie powinny być przewożone w przyczepkach, bo wertepy, telepania, wypadki. Mimo początkowych wątpliwości brnęliśmy dalej w temacie. Najpopularniejszym rozwiązaniem, stosowanym w Chariotach i Croozerach były hamaki dla małych dzieci. Widzieliśmy je w akcji czerwoną torpedę Wolnego Roweru i wyglądało to naprawdę zachęcająco. Alternatywą był leżaczek Webera. Mieliśmy twardy orzech do zgryzienia. Wiedzieliśmy, że hamaki sprawdzajaą się dobrze. Niewiele z kolei było informacji, innych niż producenckie, o leżaczku, jak się sprawdza, co o tym myślą „maluchy”. Trochę już przekonani do Nordica, po rozważeniu wodoszczelności przyczepy, z zainteresowaniem zerkaliśmy w stronę drugiego rozwiązania. Naiwnie myśleliśmy, że zawsze będzie można wyciągnąć śpiące dziecko wraz z leżaczkiem i przenieść w inne miejsce. Nie wiedzieliśmy, że z leżaczkiem przyjdzie nam jeszcze sporo powalczyć, ale o tym rozpisywać się będę później. Po rozwiązaniu dwóch najbardziej dla nas znaczących kwestii, czyli przemakalności i przewozu małych dzieci, coraz bardziej decydowaliśmy się na Nordic Caba. Wiedzieliśmy, że w kilku kwestiach konkurencja prezentuje lepsze rozwiązania, ale gdybyśmy chcieli czekać, aż ktoś wypuści na rynek idealną przyczepkę, pewnie do dzisiaj jeździlibyśmy z Instepem.
Pierwsze wrażenia, pierwsze przejażdżki, pierwsze wertepy
4 kwietnia przyszła do nas paczka. Wiedzieliśmy co się święci. Złożenie Nordica zajęło nam ok 90 sekund, o czym świadczy filmik umieszczony obok:) „Jeju, ile to waży?” pojawiło się tuż po skręceniu, ale później już „Jeju, jaka piękna przyczepa!” Nie ma co się czarować. Nordic Cab w porównaniu z Instepem to była waga ciężka i inna klasa. Także po złożeniu był chyba trzykrotnie wyższy. Ot uroki parkowych przyczepek, lekkie lecz niekoniecznie niezawodne. W porównaniu z dwuosobowym Chariotem i Croozerem, Nordic nie odstępuje wagowo. Jednak 14 kilo przy 4 piętrze bez windy z chrapiącym bagażem i zakupami na obiad potrafi zmęczyć człowieka. Szczególnie, że jest to gabaryt, którego nie ma jak chwycić, żeby było wygodnie. Ciężaru nie czuć z kolei podczas jazdy. Koła toczą się lepiej niż niejeden rower, na którym przyszło mi jeździć. Jak z każdym nowym sprzętem, zaczęliśmy zaglądać w każdą dziurę, szukając dziury w całym, odkrywając patenty, na które wcześniej nie zwróciliśmy uwagi oraz odkrywając mankamenty, których się nie spodziewaliśmy. Jako że wozimy dwójkę w przyczepie zdecydowaliśmy się na dzieloną kanapę, tylko Nordic ma taką opcję. Nakładka pozwala na pozostawienie oparcia dla jednego dziecka, podczas gdy bazowe oparcie można położyć, gdy sen zmorzy małego podróżnika. U nas nakładka przypadła na Kajtka, a Rutka mogła na rozłożonym oparciu wyłożyć się w leżaczku Webera. Oczywiście w razie drzemki Kajtka, a zdarza się ona nawet i dziś, jego także można położyć, choć w jego przypadku jak już zaśnie to go nic nie ruszy. Oparcie Nordica jest sztywne, co bardzo nam się podoba, ponieważ przy położonym oparciu, Kajtek zwija się w kulkę, co dla nas wydaje się lepszym rozwiązaniem, niż dziwne pozycje, które dzieci przyjmują w miękkich materiałowych oparciach. Ciekawym rozwiązaniem, które sprawdza się wraz ze wzrostem dzieciaków, jest możliwość przesuwania kanapy w przód i w tył, dzieląc według potrzeb przestrzeń między miejscem na nogi dla dzieci i bagażnikiem z tyłu przyczepy. Wiąże się to ze zmianą środka ciężkości całego zestawu. W takim wypadku pojawia się rozwiązanie, co do którego nie podchodziłem z początku ze specjalnym entuzjazmem, czyli trójstopniowa możliwość przekładania kół w przód bądź w tył przyczepy. Zalety tego rozwiązania doceniłem, gdy zamontowaliśmy Kajtka rower za przyczepą oraz gdy używaliśmy przyczepy jako wózka. Wtedy odpowiednio ustawione koła zdecydowanie podnosiły komfort prowadzenia. Nową jakością, względem Instepa, był bardzo prosty pomysł schowania osłon przeciwsłonecznych. W Nordicu osłony mają wszystkie okna, dzięki czemu nie musieliśmy znów walczyć z pieluchami i klamerkami, żeby osłonić dzieciaki w słoneczny dzień, a tych nie brakowało podczas naszej 7-miesięcznej podróży. Rozwiązanie niby banalne, ale tylko Nordic ma boczne osłony, a osłona okna przedniego też nie wszędzie występuje w standardzie. W razie konieczności wystarczy po prostu wyciągnąć z rękawów nad oknami materiał i przypiąć rzep. Osłonka przedniej szyby jest dla nas jednak także synonimem niedociągnięcia ze strony Nordic Caba. W naszym przypadku jest ona po prostu za krótka o jakieś 2 cm, żeby rzep chwycił boczną krawędź. Niby nic trudnego przedłużyć na własną rękę rzep, ale pierwszy zgrzyt w naszej karocie pojawił się wraz z pierwszym słońcem. Zdarza się, choć wiemy, że nowy model Nordic Caba, który jest obecnie sprzedawany na polskim rynku, ma poprawiony ten system i działa bez zarzutów. Jak już jesteśmy przy rzepach i wytykaniu Nordicowi naszych żalów to dowalimy rzepem dolnym. Tym do którego mocuje się osłonę przeciwdeszczową i przeciw owadom. Trudno nam dojść do tego, czy Norwegowie są złośliwi, czy może fabrykant postanowił zrobić psikusa, ale jak dla nas ten rzep jest źle wszyty. Nie chodzi o to, że niechlujnie bądź krzywo, wręcz przeciwnie, jest mocny jak diabli, ale… wszyty jest na odwrót. Jak pewnie wszyscy wiecie, velcro ma stronę z pętelkami (miękką) oraz haczykami (ostrą). U nas oba rzepy na dole przy wyjściu wszyte są ostrą częścią na dole, pozostawiając miękką w opuszczanej zasłonie. Zdębieliśmy, gdy sobie zdaliśmy z tego sprawę. Kajtek wchodząc i wychodząc, co jakiś czas gdzieś się przeora rzepem, a Ruta znalazła świetną zabawę zdejmowania skarpet o dolny rzep (chyba wszystkie zdekompletowane skarpety mamy dzięki tej zabawie). Głupia sprawa. Źle wszyte velcro i człowiek zaczyna narzekać. A może po prostu my się czepiamy bez sensu? Jeżeli uważacie, że czepiamy się rzepów to co pomyślicie jak napiszemy, że poprawne założenie leżaczka Webera to wyższa inżynieria? Tak jak napisałem wcześniej, leżaczek przez jakiś czas nie dał się okiełznać. Problemem jest zamocowanie go przy ustawieniu przyczepy dla dwójki dzieci. Wynika to z faktu, że jest to rozwiązanie uniwersalne, czyli takie, które ma pasować do maksymalnie wielu rozwiązań. I jak to bywa z tego typu sytuacjami, zapewne nie pasuje w stopniu satysfakcjonującym do żadnego. W każdym razie nie pasuje tak do przyczepy Nordic Cab. Jest to największy z minusów jaki udało nam się znaleźć w przyczepie, ale na szczęście nie jest to problem nie do rozwiązania. W czym tkwi problem? Leżaczek Webera sam w sobie jest świetnym pomysłem, tylko sposób mocowania, wymyślony przez producenta nie trzyma się kupy. Wszystko po zamocowaniu telepie się i przekręca. Próbowaliśmy obejść to różnymi podkładkami, dodatkowymi pasami, poduszkami, ale efekt był zawsze ten sam. Rutka spadała na Kajtka bądź na okno. Musieliśmy coś wymyślić, bo przecież ta przyczepa miała wozić Rutę komfortowo i bezpiecznie. Z pomocą przyszedł niezawodny Dziadek Ryś, który sprawnym okiem inżyniera zadecydował, że trzeba wiercić, giąć i skręcać. Zrobił znakomity stelaż, mocowany do bazy przyczepy z przodu. Tył podwieszony był na trokach, dzięki czemu leżaczek można było pochylać bądź pionować w zależności od potrzeb i jest to również dodatkowa amortyzacja. Czysta esencja DIY (do it yourself), efekt był lepszy niż można było sobie wymarzyć. Przypuszczam, że gdyby nie „Dziadzia Ryż” to mielibyśmy twardy orzech do zgryzienia jak potraktować tę niedogodność. W przypadku mocowania dla jednej osoby ustawionej centralnie problemu podobno nie ma, taśmy w zupełności wystarczają. Podobno, bo nie próbowaliśmy, tylko słyszeliśmy, że to działa. Jak ktoś z Was ma dwójkę i planuje mieć Nordica, bądź walczy z tym, jak zamontować leżaczek przy dwójce dzieciaków niech się odezwie, spróbujemy zrobić tutorial „Nordic & Weber”. Ostatnio wpadł mi w ręce leżaczek od Croozera i korzystając z okazji spróbowałem go przymierzyć do Nordica. W przypadku ustawienia dla 1 dziecka jest pewną alternatywą dla leżaczka Webera. Da się go w miarę sprytnie i bez modyfikacji przymocować. W przypadku dwójki w przyczepie też się da, ale wymaga to pewnych modyfikacji, lecz mniejszych niż stelaż do leżaczka Webera.
Jak już jesteśmy przy wytykaniu niedoskonałości, to trzeba wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. System wózkowy. W subiektywnym przewodniku po przyczepkach pisałem o kółku od wózka w obrysie bazy przyczepy oraz na dyszlu od przyczepy. Nordic poszedł w półśrodek – co prawda kółko mocowane jest na dyszlu, ale jest on chowany odrobinę do środka. Czy to wystarczyło? Nie. Niestety takie rozwiązanie ogranicza zwrotność całego układu. Jest też niekorzystne przy pokonywaniu krawężników, których nie da się po prostu sforsować brutalną siłą. Kółeczko jest chyba pierwszą rzeczą jaka się u nas zepsuła. Samo mocowanie nie wytrzymało prób obciążeniowych, czego zresztą obawialiśmy się już po pierwszym użyciu. Dodatkowo rozwiązanie z wkładaniem kółka na czas jazdy na rowerze przy końcu pałąka (na zdjęciu pokrowca widać o co chodzi) też nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. Problem zaczyna się, gdy chcemy założyć sakwę, która z pewnością będzie zahaczać o kółko. Pozostaje wrzucić kółko na tył przyczepy. Ostatnim mankamentem, prawie doskonałego Nordic Caba jest brak hamulca. Jest on przydatny w wielu sytuacjach, choć oczywiście przede wszystkim, gdy odepniemy wózek od roweru. Myślicie, że wyczerpaliśmy pulę słabych punktów przyczepy? Macie racje, wyczerpaliśmy. Jeśli macie jeszcze jakieś swoje typy, zapraszamy do komentowania. Może czegoś nie zauważyliśmy albo to, co dla Was jest słabym punktem, dla nas jest jedynie punkcikiem niewartym wzmianki. By być sprawiedliwym, musimy dodać, że większość z wytykanych przez nas niedociągnięć, Nordic Cab zdążył już poprawić. Nowa wersja przyczepy z 2015 roku ma: kółko mocowane w obrysie, poprawione rzepy do osłon przeciwsłonecznych oraz hamulec. Wynika z tego, że z naszego punktowania zostało tylko mocowanie Webera i dolny rzep, więc chyba nieźle. Zaraz, zaraz. Przecież byliśmy na wyjeździe, na którym co krok przyczepa dostawała w kość bardziej niż my na podjazdach więc…
Jak działa przyczepa po Zimowaniu w Afryce?
Odpowiedź jest prosta, działa bardzo dobrze. Na tym można by skończyć naszą historię, ale pewnie niektórym taka odpowiedź nie wystarczy. Więc kogo interesuje niech czyta dalej. Trochę nie wiem jak zabrać się do opisów wrażeń dotyczących przyczepy po wyjeździe. Dla mnie najważniejsze, że przejechała całą trasę i że w dalszym ciągu jest w stanie pełnej używalności, pełnej wodoodporności i pełnym bezpieczeństwie dla dzieci. Oczywiście nosi „normalne ślady użytkowania”, ale jeździ. Na pierwszy rzut oka widać przede wszystkim zmieniony kolor. Słońce prażyło nasze skóry, słońce prażyło także przyczepkę. Ognista czerwień przypomina teraz bardziej landrynkowy róż, linka bezpieczeństwa zmieniła kolor z pomarańczowego na sino żółty (czego my sami nie zauważyliśmy, tylko Darek z BikeOvo). Jedynie beż został beżem, bo nie miał w co wypłowieć. Podobnie szyby boczne, trochę zmatowiały oraz pokryły się różnymi śladami podróży, których nie da się usunąć. Nic się nie podarło i materiały dalej trzymają się pewnie, a była to rzecz, której obawiałem się przed wyjazdem. Nie mieliśmy żadnych rozchodzących się szwów w miejscach naprężeń czy przetarć, które powolutku by postępowały. Oczywiście w miejscu osławionych wcześniej rzepów z przodu przyczepki materiał rozciągnął się, ale to już zasługa Kajtka i jego wskakiwania i wypełzania z przyczepy.
Jedyne miejsca, w których materiał przetarł się były okolice kół. Tu zadziałał chyba bardziej złożony układ przyczynowo-skutkowy, który spróbuję wyjaśnić. Najważniejsze w całym układzie jest to, że przyczepa była permanentnie przeciążona. Dzieciaki, Kajtka rowerek (oj waży skurczybyk prawie 9 kilo), rzeczy z tyłu przyczepy (część narzędzi, woda, graty, które zbieraliśmy po drodze) sprawiały, że limit przyjęty przez producenta był przekraczany w zależności od zapasów jakie akurat robiliśmy. Najbardziej w kość przyczepa dostała na pustyni, jednak w wielu innych miejscach także odczuwała ile to ludzie muszą jeść, a przede wszystkim pić.
By zwiększyć komfort jazdy dzieciaków, oprócz opon Schwalbe Big Apple, mieliśmy dodatkowo zamocowaną amortyzację. Z początku myślałem, że ona tylko podnosi masę przyczepy i nie działa, ale po pewnym czasie Fasola doniosła z tyłu, że elastomer się rozbujał i zaczął tłumić drgania. I o to chodziło. Jednak wraz z kolejnymi kilometrami, no może kolejnymi setkami kilometrów, koła zaczęły się pochylać w stronę przyczepy. Przypuszczalnie amortyzacja zużywała się szybciej, niż miałoby to miejsce podczas „normalnego” użytkowania. Pochylające się koła zaczęły z czasem szorować o burtę przyczepki odsłaniając aluminiowy profil sierpowatymi wytarciami. Wgryzanie się w przyczepę potęgowało zeschnięte błoto bądź przyklejony szuter, który oblepiał przyczepę po deszczach bądź przeprawach przez potoki. Przetarcia na szczęście nie wpływają znacząco na możliwości i właściwości przyczepy. Są solą w oku jedynie sprzętowych estetów i purystów, którzy muszą mieć zawsze swój sprzęt utrzymany w stanie niemalże katalogowym. Kajtostany zdecydowanie nie zaliczają się do tej grupy.
Elementami przyczepy, które najmocniej dostały w kość były koła i ośki. Zarówno wspomniana, wyrabiająca się wraz z pokonywanym dystansem amortyzacja, jak i ośki mocujące koła na sztywno nie miały z nami lekko. W Rabacie ukręciłem śrubę w jednej z amortyzacji i zamontowałem koło bez niej. Jechała jakieś 2 tys. km, po czym zobaczyłem że jest wygięta i powoli zaczyna pękać. Na szczęście nie było to tak dramatyczne jak na filmach, że podczas zjazdu z zawrotną prędkością odpada koło. Po prostu na polnej drodze między Sevillą a Kadyksem coś mi się nie podobało w kole, coś zgrzytało. Zdjąłem je i zobaczyłem wygiętą, lekko pękniętą oś. Wymieniłem na inną (zabraliśmy oprócz amortyzacji zamontowanej w kołach, 2 ośki zwykłe na wszelki wypadek) i jechaliśmy w andaluzyjskim upale dalej. Elementy takie należy czasem przeglądać, ponieważ stanowią najsłabszą część każdej przyczepki. Muszą znieść ciężar całego zestawu, zaliczają dziury i kamienie, których nie dało się wymanewrować. Po zaliczeniu kilku wyrw i sporej ilości większych kamieni koła zaczęły się lekko centrować. Na szczęście żadna szprycha nie pękła, a ja w ferworze przedwyjazdowej walki, nie pomyślałem o tym, żeby wziąć zapasowe do kół przyczepy, a jednak to inny rozmiar niż zwykłe koła rowerowe. Gdy teraz patrzę na opony, wymienione ze standardowych na balony i widzę nierównomiernie zużyty bieżnik przez pochylone względem pionu koła, to uświadamiam sobie, jaki ciężar turlał się z nimi przez te tysiące kilometrów. Opony Shwalbe Big Apple spisały się znakomicie. Nie dość, że stanowiły dodatkową pomoc przy amortyzowaniu nierówności, to jeszcze w ciągu prawie 7000 km złapały jedynie 2 gumy!
A co z najważniejszą właściwością przyczepy, od której wszystko się zaczęło? Ano wszystko w porządku. Przyczepa przez cały wyjazd nie przemokła nam ani razu! Nie ma co dramatyzować, że jeździliśmy podczas monsunów, narażeni na tygodniowe zlewy, ale kilkukrotnie aura chciała przetestować nas i nasz sprzęt. Całodzienne, całonocne, dwudniowe zlewy nie zdołały wedrzeć się do wnętrza przyczepy, zapewne dzięki pełnemu pokrowcu, który spisał się znakomicie. Co prawda pełna przezroczystość uleciała po kilku miesiącach ale najważniejsze, ze działa w dalszym ciągu. Na opady niekwalifikujące się do grupy intensywnych zlew, bądź upierdliwego wielogodzinnego kapuśniaka pokrowca nie zakładaliśmy. Sam materiał, mimo że wytarty i przetarty przez nasze intensywne użytkowanie wystarczał w zupełności.
Jest jeszcze jedna rzecz, za którą pokochaliśmy Nordica. Perspektywa wyjazdu kilkumiesięcznego z Kajtkiem, dla którego rower chyba nie jest jedynie zabawką (już się boimy jak się to dalej potoczy), wymusił od nas wypracowanie sposobu wspólnej jazdy. Liczyliśmy na to, że nauczy się samodzielnie jeździć na rowerze i będzie chciał być niezależną częścią naszej karawany. Sam na 12” kołach nie byłby w stanie sprawnie połykać kilometrów. Rozwiązaniem okazał się patent podejrzany u niesamowitej rodziny Planete D. Na jednym z ich starszych filmików zobaczyliśmy Nordica z zamocowanym z tyłu rowerkiem. Szybka wymiana maili i dowiedzieliśmy się, że jest to wcale nie skomplikowane rozwiązanie. Tak się składa, że podstawa przyczepy jest symetryczna względem przód/tył. Wystarczy z tyłu założyć mocowanie joggera (wersja przyczepy z dużym kołem z przodu, przeznaczonego do biegania) i przymocować za przedni widelec rowerek dziecięcy. Genialne rozwiązanie, które dopracowaliśmy do perfekcji dopiero w Hiszpanii, spisało się idealnie. Kajtek mógł jadąc za przyczepą na swoim rowerku, pomagać na podjazdach, zwiedzając miasta poznawać rozwiązania infrastruktury rowerowej, których życzylibyśmy sobie i u nas, a przede wszystkim poznawać świat z perspektywy idealnej, jaką jest siodełko rowerowe 🙂 Dodatkowo odpadał problem pełnego energii brzdąca po całym dniu jazdy. Za to należy się kolosalny plus dla producenta, mimo że nie jest to funkcja o której producent wspomina w instrukcji obsługi.
Jak tak teraz myślę o przyczepie, o sprzęcie i pokonanej drodze to myślę, że jednak dostał w kość i to bardzo. Czy jestem zadowolony z Nordic Caba po tym wszystkim? Tak, jak cholera! Jesteśmy wszyscy bardzo zadowoleni z wyboru Nordic Caba. Przypuszczam, że teraz też wybrałbym tę przyczepę, gdybym miał jechać na długi wyjazd, szczególnie że sporo z niedociągnięć, które opisywałem wyżej, zostało poprawionych w wersji na 2015 rok.
Z chęcią przetestowałbym również inne przyczepy. Zobaczyć czy amortyzacja w Chariocie wytrzymałaby taką jazdę czy Croozerowa amortyzacja na gumach, którą mieliśmy możliwość przetestowania dzięki Ate Trips, dałaby radę albo czy trzeba by gumy zmieniać systematycznie. Ciekaw jestem, nieprzemakalności, odporności materiałów, wygody zastosowanych patentów. Po sprawdzeniu różnych podejść producentów do problemu przewożenia dzieciaków za rowerem złożyłbym w głowie idealną przyczepę, której pewnie nigdy nikt nie skonstruuje.
A Wam jak sprawdzają się Wasze przyczepy? Co sprawiło, że wybraliście właśnie taką? Jakie są mocne strony, a co byście w nich zmienili i dlaczego?
Dzieki Wam jestesmy szczesliwymi posiadaczami Nordic Caba. Zainspirowaliscie nas a Wasze wyprawy namowily nas na zakup tej wlasnie przyczepki za co jestesmy Wam baaardzo wdzieczni:)Przetestowalismy naszego Nordic Caba wersja 2015 narazie tylko na Bornholmie (no i oczywiscie po Krakowie) i jestesmy rownie zachwyceni co Wy:)macie racje ze wytykane wyzej mankamenty zostaly poprawione (np. Nie mielismy problemu z oslona przeciwsloneczna), jedynie hamulec jest troche niepraktyczny i pozostawia wiele do zyczenia. Lezaczek Webera montowalismy na srodku i sprawdzal sie swietnie. Przy jednym dziecku mozna go zamontowac za pomoca paskow bardzo stabilnie. Zdecydowanie zostalismy kolejnymi fanami tej przyczepki!Pozdrawiamy i calujemy!Magda, Dominik i mała Ania
Czytając komentarz uzmysłowiłam sobie, że chyba byliśmy w tym samym czasie na Bornholmie 🙂 widziałam polaków z Nordic Capem, i może wo WY 🙂
i tak miło i śmiesznie, że zostaliśmy zainspirowani Kojtostanami i trafiamy w to samo miejsce:)
pozdrawiam i wielu kilometrów życzę:)
Tak, Madzia mi mówiła i pytałam, jak to nie pogadaliście razem?:D Ale rozumiem, że na Bornholmie przyczepek zbyt wiele żeby z wszystkimi rozmawiać;)
Super, super! Uściski dla Was i małej Ani i mamy nadzieję, że wyruszymy gdzieś również razem.
Razem z żoną zastanawiamy się już dosyć poważnie nad Nordic Cabem dla naszej dwójki maluchów (1,5 i 3 roku). Chcielibyśmy jednak używać przyczepki w mieście też jako wózek spacerowy. Czy ta wersja Nordic Caba z 2015 roku sprawdzi się na tym polu, czy jednak lepiej spoglądać np. na Chariota, który ma dwa przednie kółka?
A jak się sprawdza ten odmienny patent na amortyzację w Nordic Cabie?
Jesteśmy z Krakowa, ale nie mogę znaleźć, aby ktoś pod Wawelem wypożyczał ten model. Gdyby znalazł się ktoś uprzejmy z Krakowa, żeby pokazać tą przyczepkę Nordic Cab jak wygląda w rzeczywistości, to bylibyśmy niezmiernie wdzięczni!
Pozdrawiamy 🙂
Zapraszamy na oglądnięcie sprzętu do nas. Staliśmy się właśnie szczęśliwymi posiadaczami nowego deku, więc można też sprawdzić jak sprawa wygląda z przyczepą jako wózek.
Co do amortyzacji to wiemy, że w nowym modelu z roku 2016 amortyzacji już nie ma. My polecamy opony balonowe, które świetnie tłumią drgania i dla nas były wystarczające.
Ps. Przepraszamy, że tak późno się odzywamy. Duże zmiany u nas znowu:)
wielka szkoda że dopiero trafiłam na tego posta… ja mam nordica i jestem z Krakowa. Jest genialny. Ma bardzo wygodne fotele i to rozwiązanie ze spaniem Zuzia moja uwielbia w niej jeździć ale zabieram ja tez na większe zakupy, bo ma wpinane przednie kółeczka, a ich montaż zajmuje minutę 🙂 nie mam z kim jeździć więc zachęcam zatem może do jakiejś wspólnej wyprawy pozdrawiam
Hej, a ile Ania miała kiedy korzystała z Nordic Caba? I czy macie doświadczenie jak Nordic Cab sprawdza się jako wózek do biegania? Pozdrawiam,
Ania czy Ruta? Bo jeśli chodzi o naszą córkę, Rutę to jeździła w sumie od początku, bo wracaliśmy Nordikiem z porodówki tylko oczywiście w formie wózka. Później powoli się rozjeżdżaliśmy, w foteliku Webera. Jak się sprawdza do biegania nie mam pojęcia, bo po prostu nie biegamy:)
Hamulec w mieście rzeczywiście mało praktyczny, ale w górach za to lepszego nie ma! Sprawdziliśmy 🙂 W Bodzentynie (G. Świętokrzyskie), zimą podczas podejścia na Miejską Górę – 2 Maluchy w środku, nachylenie stoku pewnie ok 10% a Nordic Cab ani drgnie 🙂
Łał. No to jednak, tego nam brakuje.
Witam. Dzięki bardzo za wpis, czekałam na niego bo był już zapowiedziany tuż po powrocie 🙂 z przyjemnością czyta się taka recenzję.
Ja również tą przyczepkę kupiłam dzięki Wam. Niestety kupiłam ją kilka tygodni przed wydaniem nowej wersji, co trochę smuci bo nowy podstawowym zestawie jest o kilka elementów bogatszy. A poza tym również zmagamy się z rzepami 🙂 Dla mnie niestety cena samej przyczepki była spora, a akcesoria cenę mają również wysoką. Ech ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
Na wyjeździe sprawiła się super.
dzięki
Och, to faktycznie szkoda, że nie załapałać się na nowy zestaw.
Przepraszamy, że tak długo musiałaś czekać, ale uwierz, że powrót okazał się jeszcze trudniejszy niż sama jazda;) O tym też mam w planach napisać;D Trochę cierpliwości.
Co do ceny, to niestety, chyba nie do przeskoczenia, ale i tak jest lepiej niż akcesoria do Chariota;)
Pozdrawiamy:D
My też od razu zwróciliśmy uwagę na nielogiczne wszycie rzepa. Nie jesteście odosobnieni. 😉 Niemniej dla nas również Nordic Cab to (niemal) ideał 😉
Tak, pamiętam że o tym rozmawialiśmy:) I racja, prawie ideał:D
A my katowalismy chariota przez 7 tyg I jestesmy zadowoleni. Vez peleryny ale nic nie przemoklo procz mycia myjka cisnieniowa kiedy skierowalem ja na boczna wentylacje. Dla nas kluczowa okazala sie latwosc skladania I waga bo wracalismy pociagami z lucznymi przesiadkami. Producent nawet pomyslal zeby wozek stal w pionie bez przewracanja na boki
Tak, Chariot też daje radę, choć plastikowe dno przekonało nas do Nordic Caba. Wiemy, że znajomym chariotowe dno już się przetarło (już – po 4 latach;)).
Dziekuje za tak dokładna opinie!! Jestem prawie zdecydowana na Nordic Cab tyle tylko martwi mnie dość sprawa leżaczka dla niemowlaka . Mam dwojke dxieci – 3latka i 8miesieczniaka….
Polecamy mimo wszystko. A skąd jesteś? Może udałoby się spotkać i pokazać dokłądniej jak u nas to działa? 8-miesięczniak w sumie długo w Weberze nie pojeździ, chyba że jest takiej maleńkiej postury jak Rutka, która mając 17 miesięcy spokojnie jeszcze się w nim mieści.
My od kilku lat i trójki dzieci katujemy Webera Ritschey 2 – z aluminiową wanną, przystosowaną do przeróbki późniejszej na przyczepkę towarową z wiekiem. Zdarzało się, że dzieci spały w przyczepce w czasie burzy na dworze, a my siedzieliśmy pod peleryną obok i nic nigdy nie przemokło – nawet po całodziennej mżawce. Wytrzymuje wszystko – załadunek 70kg, jazdę 50km/h po szutrach (bez dzieci:), marokańskie piaski i norweski śnieg:)
Łał. Pierwszy raz o takiej przyczepie słyszymy, a faktycznie wygląda solidnie. Podobna konstrukcja co Nordic, tylko alu zamiast plastiku. Trochę koła dziwnie wygląðają, ale rozumiem, że przetestowaliście ją solidnie i wszystko gra? Czy da się w niej przewozić niemowlaki? Kiedy zaczynaliście z nią przygodę? Pozdrawiamy serdecznie i dzięki za odzew!
Cześć,
mam pytanie jak oceniacie amortyzację w Nordic-u i na ile jest to Waszym zdaniem istotny element? Właśnie zastanawiamy się nad wyborem Nordic Cab – Burley D’lite i ta pierwsza wydaje się być idealna, gdyby nie amortyzacja. Z rożnych opinii (także sprzedawców) wynika, że ta dodatkowa amortyzacja w Nordicu to w zasadzie nie działa. Co do opon balonowych różne są głosy – niektórzy twierdzą, że spisują się całkiem dobrze (dają lepszy efekt niż amortyzacja), a inni, że nie ma żadnej różnicy czy jedziesz z nimi czy bez.
Jakie są Wasze wrażenia? I na ile brak solidnej amortyzacji przeszkadza podczas jazdy w terenie (głównie tak zamierzamy jeździć)? Czy przeszkadza to jakoś Waszym dzieciom, na tyle że np. musicie częściej robić przerwy, skracacie czas przejazdu? Czy dzieci jakoś narzekają na wstrząsy czy trzeba założyć, że się przyzwyczają i tyle:)?
Pozdrowienia
Amortyzacja w NordicCab działa, ale chyba nie jest aż tak efektywna jak w innych przyczepkach. Piszę chyba, bo nie mamy wielkiego porównania w tym temacie. Jeździliśmy jeszcze chwilkę Croozerem z amortyzacją czeską (http://ate-trips.blogspot.com/2014/03/we-love-vozik-czyli-pare-sow-o.html) i to jedyne doświadczenie z innymi przyczepami. Ale amortyzacja w NC działa, choć trzeba ją dobrze zamontować, czyli nie dokręcać za mocno śrub. Wiemy też, że w nowej przyczepie z 2016 roku zrezygnowano całkowicie z amortyzacji, wychodząc z założenia, że „balonówki” wystarczą.
Co do balonówek, to naszym zdaniem spisują się rewelacyjnie. I nie chodzi tylko o tłumienie drgań, ale także o ich trwałość. Nasza przyczepa ma za sobą pewnie jakieś 10 tys. km po drogach bardzo różnych, także pustynnych, kolczastych bezdrożach i w ciągu tego czasu złapaliśmy tylko jedną gumę! Można stosować różne cieśnienie w oponach na różne nawierzchnie i to też się sprawdza, bo na flakach jednak bardziej czuć ciężar na asfalcie, ale w zdrugiej strony na bezdrożach „flaki” lepiej amortyzują. My nie stosowaliśmy tego zabiegu, bo nie widzieliśmy takiej potrzeby.
A dzieciaki… nie usłyszałam ani razu, żeby narzekali na wertepy. Rutka to za bardzo poskarzyć się nie mogła, chyba, że płaczem, ale tego też raczej nie uświadczyliśmy. Rutka zasypiała w swoim foteliku webera i najczęściej tak spędzała przyczepkowy czas. KAjtek też nie narzekał, więc chyba jednak albo nie jeździliśmy po tak wielkich wertepach albo amortyzacja + opony jednak działają (raczej to drugie jest bardziej prawdopodobne). Dodatkowo, my mamy stary model Nordi Caba z twardą kanapą, a wiem, ze te nowe wersje mają bardziej miękkie podłożę, więc tyłeczki nie powinny im się poobijać. Co do przerw no najczęściej i tak wychodziła przerwa po ok 1,5 h jazdy i nie wiem czy to szybko czy nie, po prostu tak było nam wszystkim wygodnie:)
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam i rozwiałam jakieś wątpliwości. W razie kolejnych pytań piszcie śmiało.
Z tą amortyzacją do Nordica to jest różnie. Ja trafiłem jedną drogę gdzie działała idealnie, tak jak ma być w założeniu. Była to porowata nawierzchnia. Czy i jak działa inaczej? Ciężko mi powiedzieć bez mierzenia jakimś przyrządem. Na pewno nie buja tak jak inne przeyczepki (np. Burley czy Chariot), ale to bujanie też nie jest takie super – główki wtedy czasami latają na boki 😉
Nasza Amelka mówi, że w Nordic Cabie trzęsie, ale bardzo ją lubi, Szymek (a jeździ odkąd skończył 3 mies.) też nie narzekał na wycieczki w nim. Jak poznaliśmy, że lubi? Jest uśmiechnięty w przyczepce, nie protestuje przed, w trakcie ani po wycieczkach. Oczywiście nie katowaliśmy ich jazdą po wertepach, korzeniach i drogach wyłożonych kamieniami, ale tory Formuły 1 to też nie były.
Podobnie balonówki – fajnie się spisują w terenie, m.in. dzięki szerokości. Wkładka chroniąca przed przebiciem – super! W kolejnym modelu jednak nie zdecydowaliśmy się na ich zamontowanie, głównie ze względu na dodatkowe koszty.
Dzięki Sebastian za Twój głos, bo masz zdecydowanie bardziej różnorodne doświadczenia:) Fakt, że balonówki to dodatkowy koszt, ale to wszystko zależy jak się chce jeździć, dla nas to była po prostu inwestycja, która myślę, że się kilkukrotnie zwróciła:)
Witam 🙂
O Nordicu myślimy odkąd byłam w pierwszej ciąży (synek ma prawie 2,5r), ale wiecznie nie było nam z nim po drodze (finansowo). Teraz mamy też drugiego maluszka. Ma 8 mc i w sumie ciężko jest nazwać go maluszkiem (jakieś 80cm i ok 10kg, – starszy brat ma teraz trochę powyżej 12kg więc rozrzut ogromny). Cieszy nas to, że niedługo mógłby jeździć bez leżaczka, ponieważ w te zwykłe i tańsze i tak już wagowo nie wchodzi, a ten droższy nas zdecydowanie przerasta.
Ale do rzeczy.. Mieszkamy w Szwecji i planujemy jeździć sobie po prostu na zwykłe wycieczki po mieście i lasach. Chciałabym też (a może przede wszystkim), móc korzystać z przyczepki na co dzień, gdy mąż jest w pracy i tutaj pojawiają się wątpliwości. Nigdzie (tak, poważnie), nie potrafimy jej znaleźć żeby dotknąć/obejrzeć, a bardzo zależy nam na informacji jak się ją składa. Czy to jest coś co można zrobić w parę sekund i jakoś wciągnąć ją po schodach do mieszkania (ja bym to robiła, ale bez dzieci w środku oczywiście 😉 więc liczę na to, że może się da). Nie możemy trzymać jej na klatce a przed blokiem na pewno się nie odważę, więc wyjścia nie mam. Boję się tego, więc szukam, ale jakoś nie potrafię nigdzie trafić na filmik który pokazuje składanie.
Myślimy o tej z 2016 (nie wiem czy bardzo się to różni, ale wolę to dodać).
Cieszę się też, że nie daliśmy rady wcześniej jej kupić. Od początku widziałam w niej wady w postaci kółka spacerowego (nie centralne), i braku hamulca, a tu proszę – niespodzianka 🙂
Ktoś nam powie czy te udogodnienia faktycznie się sprawdzają? (widzę, że hamulec chyba ma wady?)
Czy ta wersja spacerowa nada się do jazdy po lesie, (raczej ścieżki), czy warto pomyśleć o zestawie do joggingu?
Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam.
Składanie przyczepy, a raczej pierwsze jej składanie tu: https://www.youtube.com/watch?v=jTFh9gYGefI🙂
Przyczepa jest generalnie z tych cięższych. My mieszkamy na 4 piętrze bez windy i nie ma szans, żebym ją sama wciągnęła na górę, więc zostawiamy na dole albo w samochodzie.
Co do hamulca nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, bo niestety go nie posiadamy i nie mieliśmy nawet do pomacania…
Co do lasu to wydaje mi się, że spokojnie wersja podstawowa da radę, choć rzecz jasna z joggerem byłoby zdecydowanie prościej. Nie tylko ze względu na wielkość koła przedniego, ale ze względu na to, że się nie kręci. Ostatecznie na większych wybojach można jechać na samych dwóch tylnych kołach i też jest dobrze:) Zawsze można zestaw do joggera kupić kolejnym razem jak uzbiera się trochę kasy:)
Polecamy odezwać się do Asi z BikeOvo, bo oni są dystrybutorem NOrdica w Polsce i wiedzą o niej wszystko:D
Pozdrawiamy serdecznie i powodzenia!
Dziękuję ślicznie za odpowiedź 🙂
Tego się właśnie boję, że ciężko mi będzie ją wtaszczyć po schodach mimo iż mam ich niewiele.
Niestety ale przepisy nie pozwalają na postawienie szerokiego wózka na klatce – w przypadku pożaru byłby problem (tak przynajmniej tutaj twierdzą).
No nic, jeszcze popytam i wytrzymam jakoś do wakacji. Wbrew pozorom w Polsce dużo łatwiej jest obejrzeć Nordica w sklepie.
Z tym joggerem chyba faktycznie też poczekamy. Ważniejsze będzie chyba dokupienie dzielonego siedzenia i… no właśnie, czego jeszcze poza dodatkowym zaczepem do roweru? Potrzebne są dodatkowe zagłówki w tej nowej wersji, czy te w standardzie już są wygodne? A może coś innego?
Przepraszam jeśli męczę i pozdrawiam!
Justyna
Hej, a składanie wózka wchodzi w grę? Bo to naprawdę szybka i prosta sprawa.
Dzielone siedzenie jest pierwsza klasa, w to naprawdę warto zainwestować, z dodatkowym zaczepem to wszystko zależy jak się użytkuje. Powiem szczerze, że my nowej wersji nie testowaliśmy, więc trudno mi powiedzieć jak z zagłówkami, ja bym na pewno dla malucha wzięła. Jeśłi macie zamiar jeździć na dłuższe wyjazdy pokrowiec przeciwdeszczowy też się świetnie sprawdził. I to w sumie takie najważniejsze rzeczy:)
Pozdrawiamy
KAjtostany
Hej, właśnie biorę pod uwagę składanie, ale nie wiem jak to w praktyce może wyglądać.
Do pokonania mam dosłownie parę schodów, ale później muszę jeszcze przyczepkę jakoś przecisnąć przez niewielkie mieszkanie i postawić (najlepiej) na balkonie, bo chyba tylko tam może nam się udać wygospodarować odrobinę miejsca 🙂
To chyba szaleństwo, ale wierzę, że może się udać. Zostawiać na klatce bym jednak nie chciała, boję się, że szybko byśmy zostali jej pozbawieni.
Siedzenie kupimy na pewno, o zagłówkach pomyślimy, a pokrowiec – hmm, gdzieś kiedyś czytałam, że jeśli się w wielkie podróże nie wybieramy, to nie jest to niezbędne i na razie chyba liczę że tak właśnie jest.. Cena całej tej inwestycji jednak powala 🙂
Pozdrawiamy również
Justyna i Grzesiek
Moje dzieciaki też wożę w tej wózko-przyczepce, o którym piszesz. Na początku nie byłam do niego przekonana, bo mnie troszkę odstraszył swoją wielkością. Ale potem znalazłam w tym plusy w końcu mogę w przyczepce wozić dwójkę moich brzdąców w dodatku nie gnieżdżą się jak sardynki w puszcze. A wiadomo komfort dzieci jest najważniejszy. Z tym składaniem w 90 sekund to Ci akurat wierzę, bo mi zajmuje to tyle samo. Jak złoże wózek to bez problemu mogę go włożyć do garażu i nie zajmuje dużo miejsca. Już czekam jak będę mogła wyciągnąć rower i jechać z dzieciakami na przejażdżkę.
Super. My też mieliśmy wątpliwości i kupiliśmy na jazdę po mieście podwójny wózek, ale właśnie będziemy go sprzedawać, bo okazało się, że przyczepa sprawdza nam się dużo lepiej:) Zwłaszcza zimą, ale już przecież byle do wiosny;)D
Cześć,
Nasz starszy syn powoli zaczyna interesować się samodzielną jazdą na rowerze a my zaczynamy interesować się jak go zamontować do Nordic Caba z tyłu przyczepki na stelażu od joggera? Chodzi o to, że montując stelaż z przodu mamy po obu stronach blokady, żeby stelaż się nie wysunął a z tyłu ich nie ma. I jak wygląda sprawa montażu na widelcu?
Kolejna kwestia to jak sobie radzicie z wpadającym drobnym igliwiem, piaskiem, paprochami, itp. spód kół roweru przez siatkę przyczepki? Czasem moje dzieci są całe oblepione tym wszystkim, że najlepszym wyjściem byłoby mycie i przebranie a nie zawsze jest to możliwe. Czasem myślę o DIY z firanki 😉
Hej,
my zablokowaliśmy je po prostu śrubami.
Montaż nie może być zrobiony na sztywno, bo widelec na joggerze musi pracować w zależności od nierówności terenu. Mocowaliśmy go i dodatkowo zabezpieczaliśmy pasem z grzechotką.
A z paprochami… Zbychu w swoim rowerze ma przedłużony błotnik i ma go poniżej prześwitu przyczepy. Chyba najlepsze rozwiązanie, bo pył i tak Ci wpadnie choćby nie wiem co założyć na przód. A dzięki temu bagażnikowi dzieciaki często jeździły bez niczego:)